Każdy na stare czy lepiej brzmiące – “dojrzałe” lata chciałby mieć coś swojego. Jak to jednak często na wsi bywało- kilkoro dzieci i nikt nie chciał zostać na gospodarce. Każdy miał plany, marzenia, miastowe kariery w głowach. Rozjechali się po świecie.
Na kogo padnie na tego…
Jeden został. Dlaczego on? Bo ktoś musiał. Bo na niego padło. Co jest potem? Ciężka praca. Całe lata trudzi się, codziennie oprząta, żniwa, awarie, kierat dzień po dniu, brak urlopu. Kariera , plany i marzenia odwieszone na wieszak – “kiedyś, raczej nigdy”.
Inni są w świecie. Używają życia. Mijają lata. Z karierami wyszło średnio, miejskie życie nie jest takie fajne , miłości, dla których rzucili wieś odeszły.
Potem wracają…
Co wtedy? Wtedy wracają. Bo przecież na stare lata każdy chce mieć coś swojego. Zaczynają się żądania. Że ojcowizna. Że Ty dostałeś, a ja nie. Nikt już nie pamięta, że uciekł ze wsi przy pierwszej lepszej okazji. Że ten co został dzień w dzień pracował i sumie niczego wielkiego się nie dorobił.
Teraz każdy chce coś mieć. Kiedyś nie chciał. Bo się nie opłacało. Wiem, że zawsze są dwie strony medalu. Czy można tu znaleźć sprawiedliwe rozwiązanie? Ja generalnie uważam, że każdy musi ponosić konsekwencje swoich wyborów. Wszystkie. Nie można skakać z kwiatka na kwiatek , a na koniec przypomnieć sobie o sentymentach i wskoczyć tam gdzie najwygodniej. I jak ktoś wszystko rzucił i uciekł do miasta to może niech już tam po prostu zostanie.
Zachęcam Cię do dyskusji. Zostaw komentarz pod artykułem.